The Beekeeper of Aleppo

Tytuł
The Beekeeper of Aleppo
Autor
Christy Lefteri
Data premiery
02/05/2019
Liczba stron
400
Wydawnictwo
Bonnier Zaffre

The Beekeeper of Aleppo autorstwa Christy Lefteri to poruszająca opowieść o syryjskich uchodźcach. Nuri był pszczelarzem. Kochał swoją pracę i była ona jego pasją, jego całym życiem. On oraz jego rodzina i przyjaciele wiedli proste, ale szczęśliwe życie. Jednak nadeszła wojna, która spustoszyła cały kraj.

Narratorem w książce jest sam Nuri, który swoją opowieść snuje będąc już bezpieczny w Anglii, oczekując na decyzję, czy on i jego żona Afra będą mogli tam zostać na dobre. Ich historię poznajemy z retrospekcji i wspomnień, przemieszanymi z aktualnymi wydarzeniami, gdzie oboje starają się zapomnieć o traumatycznych przeżyciach i odnaleźć się w nowym życiu w dziwnym i obcym kraju.

To bardzo smutna książka. To co wydarzyło się w Syrii jest nie do pomyślenia. Ten niegdyś piękny, pełen zapierających dech w piersiach monumentów i widoków kraj został kompletnie zdewastowany przez ludzką nienawiść. My, którzy szczęśliwie nigdy nie doświadczyliśmy wojny na własnej skórze, możemy sobie tylko wyobrażać horrory, jakie miały tam miejsce. Nuri i Afra (mimo, że są tylko fikcyjnymi bohaterami, stanowią dobrą reprezentację) doświadczyli tego wszystkiego osobiście. Stracili wszystko, na czym im zależało i co kochali. I jeszcze więcej.

A koszmar rozdartego wojną kraju był dopiero początkiem ich ciężkiej drogi. Nasi bohaterowie chcieli bowiem uciec do Anglii, gdzie czekał na nich ich kuzyn Mustafa, ale była to daleka i niebezpieczna wyprawa. Kraje Europy zostały już zalane przez uchodźców i wiele z nich zaczęło zamykać przed nimi swoje granice. Każdy, kto słyszał dokąd się udają tylko się śmiał i kręcił z niedowierzaniem głową. Ale była jedna rzecz, która pchała naszych bohaterów naprzód pomimo wszelkich przeciwności - nadzieja.

Autorka sama pracowała jako wolontariuszka we wspieranym przez UNICEF centrum dla uchodźców w Atenach i tam też narodziła się idea napisania tej historii. Mamy więc świadectwo kogoś, kto widział te miejsca na własne oczy i miał styczność z uchodźcami, którzy uciekli z piekła, jakim stał się ich kraj. Obozy te były naprawdę strasznymi miejscami. Mimo wszelkich starań wolontariuszy i organizacji napływ uchodźców był tak duży, że miejsca te szybko podupadały i ledwie nadawały się do życia. Nie mam wątpliwości że to, jak przedstawiła je autorka jest bardzo bliskie prawdzie. Często ludzie osiadali tam, by już nigdy ich nie opuścić.

To ważne, by czytać o tych wydarzeniach, bo jest to część historii naszego świata. I często bywa tak, że siedząc wygodnie w naszych bezpiecznych domach i oglądając wiadomości czujemy się poirytowani tym, że uchodźcy wciąż przybywają i przynoszą kłopoty do naszych krajów. Powinniśmy się jednak zatrzymać choćby na chwilę i pomyśleć, naprawdę pomyśleć o tym, dlaczego ci ludzie uciekają. Bo życie większości z nich zostało kompletnie zniszczone i nie mają dokąd się udać, że chcą jedynie znaleźć bezpieczne miejsce, gdzie ich dzieci będą mogły bez strachu bawić się na dworze. Może wtedy będziemy mogli okazać im trochę empatii. Nie wiem jak dokładnie wyglądają procedury aplikowania o azyl w Wielkiej Brytanii, ale mogę się domyślić, że tu również autorka nie była daleka od prawdy. Nie może być to łatwe dla ludzi, którzy tak wiele przeszli.

Mimo to, że książka jest pełna smutku i straty, to jednak wciąż przewijają się w niej małe iskierki nadziei. To dzięki nim ludzie znajdują w sobie siłę, by stawić czoło kolejnym przeciwnościom, dzień za dniem. Bardzo podobało mi się to, jak autorka pokazała pasję Nuriego do pszczelarstwa. Jego opisy i wspomnienia z czasów, które spędził w pasiekach w Aleppo sprzed wojny były chyba moim ulubionym elementem książki. No i bardzo podobało mi się zakończenie. Było idealne, w końcu po wszelkich trudach wszystko wydaje się zmierzać ku lepszemu.

To jest ten rodzaj książki, który każdy powinien przeczytać. Jest naprawdę poruszająca i pięknie napisana. Zanim przeczytałam tę książkę nie wiedziałam nic o Aleppo, poza tym, że zostało zniszczone przez wojnę w Syrii. Kiedy jednak przeczytałam opisy autorki o mieście sprzed wojny zaczęłam szperać w internecie, by zobaczyć to na własne oczy. I faktycznie było ono przepiękne. Kiedy się patrzy na to, jak teraz wygląda, to aż serce boli. Nie powinniśmy zapominać o tym, że Aleppo to coś więcej, niż tylko pozostawione po wojnie ruiny.

****