Starsight

Tytuł
Starsight
Autor
Brandon Sanderson
Data premiery
26/11/2019
Liczba stron
461
Wydawnictwo
Orion Publishing

“Starsight” to kolejna część cyklu Brandona Sandersona „Skyward”. Na początek ostrzeżenie, jeśli nie czytaliście jeszcze „Do Gwiazd” nie czytajcie tej recenzji, gdyż pewnością znajdzie się tu mnóstwo spoilerów do pierwszego tomu. Pisząc o drugiej części zakładam, że wszyscy zainteresowani znają jego zakończenie. Zostaliście ostrzeżeni.

Od pierwszych stron „Starsight” jest po brzegi wypełnione akcją. Od wiekopomnej bitwy z końca poprzedniej części minęło ledwie kilka miesięcy, a DDF przeniósł walkę z Krellami z powierzchni planety poza atmosferę, w kosmos. Tam też oczywiście jest Spensa, robiąc to, co zawsze było jej marzeniem, broni planety przed nieustającymi atakami obcych, pragnących zniszczyć resztki ludzkiej cywilizacji. Tym razem jednak, historia obiera zupełnie inny kierunek. Szczerze mówiąc oczekiwałam kolejnych desperackich prób ludzi do wyswobodzenia się spod jarzma więżących ich Krelli. Autor miał jednak zupełnie inną wizję. Panie i panowie, opuszczamy Detritus by zobaczyć galaktykę!

To był świetny zwrot. To co najbardziej uwielbiam w twórczości Sandersona to niesamowicie bogate światy, które tworzy. I chociaż „Do Gwiazd” było interesujące, można było wyczuć, że to tak naprawdę jedynie przedsmak tego, co autor dla nas szykuje. Po rewelacjach z zakończenia zostaliśmy pozostawieni z większą ilością pytań niż odpowiedzi, co dla niektórych czytelników było nieco frustrujące. W „Starsight” natomiast dostajemy o wiele więcej. Spin udaje się opuścić swoją rodzimą planetę i trafia wprost na jedną z najlepiej prosperujących stacji kosmicznych należących do Superiority, gdzie jest otoczona przez mnóstwo dziwacznych obcych.

Byłam nieco rozczarowana, gdyż M-Bot gra w tej części zdecydowanie mniejszą rolę. Jest jednym z moich ulubionych bohaterów i uwielbiam jego rozmowy ze Spensą i poczucie humoru. Nie oznacza to jednak, że nie ma on ważnej roli do odegrania. Nasz ulubiony statek mocno ewoluuje, wciąż badając ograniczenia swojego programu i zadając trudne pytania o to, co kwalifikuje rzeczy jako żywe i świadome byty.

Nie będzie tu również dużo o naszej drużynie nieustraszonych gwiezdnych pilotów, pojawiają się jedynie połowicznie w pierwszej części książki. Ale nie macie co się martwić, gdyż dostajemy w zamian grupę zupełnie nowych, egzotycznych bohaterów. Wszyscy obcy są opisani bardzo szczegółowo, więc nasza wyobraźnia będzie miała co robić. Wspomnę tylko kilku, żeby wzbudzić Waszą ciekawość. Poznamy tu bliżej Krelli z ich wielkimi pancerzami, stado przypominających lisy, drobnych jegomości z zamiłowaniem do poezji oraz dionów, u których rodzice łączą się w jeden organizm by dać życie nowemu potomstwu. Wszyscy oni wykazują niezwykłe wręcz zamiłowanie do pokoju i awersję do agresji. Jednak Spin wie swoje, w końcu to oni są odpowiedzialni za próby unicestwienia tego, co zostało z rodzaju ludzkiego.

W tej części dowiemy się również więcej na temat mocy cytonicznych i czym są oczy, które Spensa widuje pośród gwiazd. Może się okazać, że w galaktyce czekają rzeczy o wiele bardziej złowrogie niż Krelle i ich drony. Nasza bohaterka będzie musiała stawić czoło naprawdę trudnym wyborom, gdzie jedyne co może zrobić, to postawić na mniejsze zło.

„Starsight” podobało mi się lepiej niż „Do Gwiazd”. Przede wszystkim w tej części wiemy dużo więcej o tym, co się dzieje, Spensa jest dużo bardziej dojrzała a cały świat jest cudownie obcy. Jest tu wszystko co uwielbiam w sci-fi: bitwy kosmiczne, różne obce rasy, pierwotny, niebezpieczny byt zagrażający całej galaktyce i mnóstwo politycznych intryg.

Brandon Sanderson jak zwykle nie zawodzi w dostarczeniu wspaniałej przygody. Już się nie mogę doczekać kontynuacji by zobaczyć, gdzie tym razem zabierze nas autor.

*****