Shadow Frost

Tytuł
Shadow Frost
Autor
Coco Ma
Data premiery
01/10/2019
Liczba stron
400
Wydawnictwo
Blackstone Publishing

Shadow Frost to debiutancka powieść młodej autorki Coco Ma i jest to pierwszy tom w nowej serii fantastycznej. Książka opowiada o losach Asterin, księżniczki i następczyni tronu Axarii, która stara się uchronić swoje królestwo od zguby. W jego granicach grasuje bowiem demon, który terroryzuje jego mieszkańców. Gdy okazuje się, że bohaterka może być jedyną osobą zdolną go powstrzymać, nie zwlekając zbiera drużynę przyjaciół i strażników by wyruszyć na straceńczą misję powstrzymania potwora. Nikt z nich jednak nawet nie podejrzewa jak ta wyprawa się skończy.

Książka jest pełna akcji, przygód i ma ciekawy system magii. Jest dziewięć elementów - woda, powietrze, lód, ogień itd. Większość ludzi potrafi kontrolować około trzech rodzajów mocy, choć legendy głoszą, że są i tacy, którzy są dość potężni, by kontrolować je wszystkie. Jest również dziesiąty element, cień, ale jest on zakazany we wszystkich królestwach, gdyż jest zbyt potężny i niebezpieczny.

Czytając tę książkę od razu wiedziałam, że pisała ją młoda osoba. Było tu bardzo dużo scen, które w moich oczach były dość infantylne. Dyskusje pomiędzy bohaterami składały się głównie ze słownych utarczek, złośliwych docinków i końskich zalotów. I potrafiło się to ciągnąć całymi stronami. Niektóre sceny były tak sztampowe i mało wymyślne, że aż nie wierzyłam własnym oczom. Na przykład dwóch mężczyzn wpada do sypialni księżniczki zastając ją oczywiście w kusej, seksownej piżamce. Co ona na to? A nic, proponuje bez mrugnięcia okiem pojedynek na miecze z jednym z nich, nie przejmując się swoim strojem. A co tam! Kolejna rzecz, która strasznie mi przeszkadzała, to nawyk jednego z bohaterów do zwracania się do księżniczki per gówniaro. I oczywiście ona nic z tym nie robi, zamiast tego patrzy na niego maślanymi oczami. No szczyt romansu normalnie. Ciągnie się to przez całą książkę. Ani to nie jest urocze ani nie pasuje do klimatu epickiej fantastyki.

Początek książki był również dość nudny. Przez jakieś pierwsze siedem rozdziałów nie działo się specjalnie nic. Mamy tu około sześćdziesiąt stron scenek z życia księżniczki, mających miejsce głównie w jej pokojach. Jeśli nie recenzowałabym tej książki, to nie wiem, czy bym przez ten początek przebrnęła.

Jednak sama historia ma w sobie potencjał. System magiczny jest dość ciekawy. Aby korzystać z magii, ludzie używają specjalnych kamieni, które są jakby przekaźnikami i umożliwiają im korzystanie z magii, która płynie w ich żyłach. Mamy tu także Nieśmiertelnych, bogów, którzy stworzyli ludzi i dali im magię, ale raczej nie ingerują w ich życie. Czasem jednak niektórzy z nich pomagają śmiertelnikom lub służą im radą. Jest też oczywiście zły bóg cienia, który jest najpotężniejszy z nich wszystkich i za nic ma wszelkie zakazy, bawiąc się życiem śmiertelników jak mu się podoba. Mamy tu też straszliwego, nieśmiertelnego demona oraz mroczną magię, która powoli rozplenia się we wszystkich królestwach.

Sam świat jednak też nie jest zbyt dobrze opisany. Poznajemy królestwo Axarii, gdzie dzieje się akcja i wiemy, że są jeszcze inne królestwa, ale niewiele poza tym. Była jedna scena z wielkim balem (oczywiście, musiał tu się znaleźć również i bal!), na który przybyli wszyscy przedstawiciele okolicznych królestw. Autorka w jednym paragrafie próbowała opisać ich wszystkich i jakieś ich charakterystyczne cechy. Dotarłam do trzeciej osoby a resztę pominęłam, bo przysnęłabym przed końcem tej wyliczanki.

Myślę, że ta książka może przypaść do gustu młodszym czytelnikom, którzy skupią się na przygodach, a mniej będą zwracać uwagi na styl i warsztat autorki. Pamiętać jednak należy, że jest to debiut i autorka napisała tę książkę mając piętnaście lat. Pomysły są jednak bardzo ciekawe, więc wierzę, że z czasem i z kolejnymi książkami warsztat autorki się poprawi.

***