Only the Ocean

Tytuł
Only the Ocean
Autor
Natasha Carthew
Data premiery
01/11/2018
Liczba stron
272
Wydawnictwo
Bloomsbury Children's Books

Książkę Only the Ocean dostałam w moim comiesięcznym, książkowym pudełku. Biorąc pod uwagę przepiękną okładkę byłam bardzo ciekawa i nie mogłam się doczekać, żeby zacząć ją czytać. Okazało się, że nie było to proste. Autorka ma bardzo specyficzny styl pisania. Kładzie duży nacisk na różne sposoby mówienia i jej bohaterka, dziewczyna z biednej rodziny, posługuje się bardzo prostym i mało gramatycznym językiem. Od początku bardzo ciężko mi się to czytało. Musiałam się bardzo skupiać na tym co czytam, by zrozumieć co się właściwie w książce dzieje. A i tak często nie potrafiłam zobaczyć oczami wyobraźni opisywanych sekwencji zdarzeń. Kontynuowałam czytanie chyba tylko dlatego, że opowieść nie jest długa (272 strony). Na szczęście po około 50 stronach czyta się nieco lepiej, choć nie jestem pewna, czy jakość się poprawia, czy po prostu przywykłam już do tego dziwnego stylu.

Akcja ma miejsce w niedalekiej przyszłości (prawdopodobnie, nic nie jest powiedziane na ten temat wprost), gdzie Kornwalia została zalana przez nieustające powodzie. Z całego stałego lądu pozostały jedynie niekończące się bagna oraz wysokie wieże, gdzie mieszkali bogacze. Naszą główną bohaterką jest Kel Crow, nastolatka, która ucieka z domu biorąc ze sobą ni wiele więcej poza nożem i malutkim dzieckiem. Ma jednak bardzo precyzyjny plan na przyszłość. Musi jedynie porwać córkę bogatego przemytnika broni, wymienić ją na worek narkotyków a następnie popłynąć do Ameryki, gdzie sprzeda swój łup i będzie mogła zapłacić za operację swojego wadliwego serca. Dla Kel plan jest prosty i łatwy do zrealizowania, jednak w życiu nigdy nic nie przychodzi łatwo, więc dziewczyna kończy uwięziona na małej łódeczce na środku oceanu wraz ze swoją niedoszłą ofiarą.

Cała książka to nieustanna walka o przetrwanie. Kel jest zdeterminowana, żeby przeżyć każdy kolejny dzień i podczas wielu niebezpiecznych przygód jakie ją spotykają dochodzi do wniosku, że chce zmienić swoje życie na lepsze i zacząć od nowa. Jeśli tylko uda jej się dostać na ląd. Oczywiście pomiędzy towarzyszkami niedoli szybko nawiązuje się więź i dwie dziewczyny z innych światów przechodzą od niechętnej akceptacji, poprzez szorstką przyjaźń aż do miłości. Szczerze mówiąc w ogóle to do mnie nie przemówiło. Wyglądało to tak, jakby nagle stwierdziły, że skoro są skazane na siebie równie dobrze mogą się w sobie zakochać.

Nie podobało mi się również zakończenie. Czułam się, jakby autorka sztucznie wymuszała na mnie odczucie smutku, oczekując, że uronię tam łezkę albo dwie. Natomiast ja nie czułam absolutnie nic. Ponadto zirytowała mnie sytuacja na kilku ostatnich stronach która była kompletnie naciągana i zupełnie niepotrzebna. Poza tym, nic nie wiemy na temat tego, co właściwie dzieje się w tym dystopijnym świecie. Autorka raczy nas jedynie napomknięciami podczas rozmów, jakoby działy się jakieś straszne rzeczy, świat się kończył, ale wszystko to jest pozostawione dla czytelnika, żeby sam sobie dopowiedział na co ma ochotę. Historia porusza również problemy takie, jak wykorzystywanie nieletnich, przemoc i samookaleczenie, ale to wszystko jest jedynie wspomniane parę razy i bohaterki nie rozwodzą się nad tym w najmniejszym stopniu.

Nie podeszła mi specjalnie ta książka, jeśli mam być szczera. Myślę, że żeby naprawdę cieszyć się tą historią trzeba być w odpowiednim nastroju na tego typu lekturę. Widziałam, że część czytelników zachwycała się niebanalnym stylem autorki, ale do mnie w ogóle on nie przemówił, a jedynie utrudniał mi odbiór opowieści. Może gdyby angielski był moim ojczystym językiem miałabym odmienne zdanie, kto wie.

**