Metro 2034 - Dmitry Glukhovsky

Tytuł
Metro 2034 - Dmitry Glukhovsky

Metro 2034 napisana przez Dmitra Glukhovsky to post-apokaliptyczna opowieść o ludziach, którzy przeżyli wojnę atomową i obecnie żyją zamknięci w moskiewskim metrze. Nie mogą wyjść na powierzchnie, gdyż jest ona zanieczyszczona odpadami radioaktywnymi i teraz rządzą tam zmutowane potwory prosto z najgorszych koszmarów. To kolejna część bardzo popularnego Metra 2033. Pierwszą książkę pokochałam z tym oryginalnym i ciekawym światem i z drżącym sercem towarzyszyłam Artemowi w jego przygodach. Niestety druga część mnie nie zachwyciła.

Sama historia jest znacznie mniej interesująca. Niespodziewanie wszelki kontakt urywa się z sąsiadującą stacją Sewastopolskiej (jedynym połączeniem z resztą metra). Karawana która miała wrócić kilka dni wcześniej zaginęła, podobnie jak wszelkie grupy zwiadowcze wysłane by ją odnaleźć. Naczelnik stacji wysyła swego najlepszego człowieka, Huntera, by zbadał tę sprawę. Ten niespodziewanie dla wszystkich decyduje się zabrać ze sobą starego, niespełnionego kronikarza metra Homera. Później dołącza do nich również młodziutka Sasza.

Całą książkę można opisać jako chodzenie od stacji do stacji, w tę i z powrotem. Każda z nich jest nawiedzona lub opanowana przez inny rodzaj stworów mutantów, bądź też wrogo nastawionych ludzi. Co więcej świat nie jest to tak obrazowo przedstawiony jak w pierwszej części. W ogóle nie czułam tej opowieści. Postacie wydają się płaskie i nieciekawe. Jedyną osobą, która choć trochę mnie zainteresowała był muzyk Leonid, który pojawia się bliżej końca książki. Jako jedyny przedstawiał sobą chociaż śladowe ilości charakteru. Podobało mi się też, w jaki sposób autor opisywał działanie muzyki na pozbawioną nadziei ludzkość.

Nigdy nie byłam fanką motywu miłości od pierwszego wejrzenia i tu również autor mnie do niej nie przekonał. Sasza, siedemnastolatka, która dopiero co straciła ojca, zakochuje się w pierwszym mężczyźnie, który dość przypadkowo uratował jej życie. I choć powinna być przerażona jego żądzą mordu i brutalnością, kompletnie na to nie zważa i jest gotowa pójść za nim do samych bram piekieł, przekonując samą siebie, że tylko ona może go ocalić przed samym sobą.

Książka jest również pełna filozoficznych monologów Homera, który pragnie nadać sens swojemu życiu, poprzez napisanie eposu, o którym ludzkość pamiętać będzie do końca świata. Ja wiem, że w tak trudnej sytuacji w jakiej znaleźli się ludzie w Metrze trzeba sobie zadawać trudne pytania, jak: Czy wciąż jesteśmy ludźmi? Czy pamiętamy skąd pochodzimy? Jaki jest sens życia? Ale tu było to tego za dużo i za często. Jeden z takich monologów ciągnął się przez pięć stron (liczyłam!). Zajęło mi strasznie długo przebicie się przez te ściany tekstu a w głowie nie zostało mi z tego zupełnie nic.

Podoba mi się sama idea post-apokaliptycznego świata, to że autor próbuje pokazać, jak rozwinęłoby się (bądź zdegradowało) społeczeństwo w tak ekstremalnych warunkach. Ale chciałabym również zobaczyć tu zajmującą historię, którą czytałabym z wypiekami na policzkach. Tu wyraźnie tego zabrakło. Słyszałam, że część trzecia trylogii ma poziom podobny do tej, więc nie będę po nią sięgać. Pozwolę sobie zostawić w pamięci wrażenie jakie wywarło na mnie Metro 2033 i tak zapamiętać tę trylogię.

**