Imaginary Friend

Tytuł
Imaginary Friend
Autor
Stephen Chbosky
Data premiery
01/10/2019
Liczba stron
720
Wydawnictwo
Orion

“Imaginary Friend” to nowa powieść Stephena Chbosky. Została napisna po dwudziestu latach od wydania jego pierwszej książki „The Perks of Being a Wall Flower”. W międzyczasie autor pracował jako reżyser i scenarzysta. Przyznał jednak, że tęsknił za pisaniem powieści i tak właśnie narodziła się jego najnowsza książka.

Samo tomiszcze jest bardzo opasłe. Czytałam je powoli, ale miałam to szczęście, że oprócz fizycznego egzemplarza miałam również eBooka, więc mogłam czytać gdziekolwiek naszła mnie ochota. Słyszałam opinie, że powieść jest zdecydowanie za długa, ale wydaje mi się, że autor po prostu ma taki styl, że swą historię opowiada powoli i ze szczegółami, pokazując nam życie i mieszkańców mieściny Mill Grove. W tym aspekcie „Imaginary Friend” mocno klimatem przypomina powieść Stephena Kinga (którego Chbosky jest fanem). Osobiście nigdy nie miałam problemu z długimi książkami, więc wcale mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie!

Christopher Reese jest ośmioletnim chłopcem. Po śmierci ojca, wraz z matką ciągle przeprowadzają się, szukając swojego miejsca na ziemi, które w końcu będą mogli nazwać domem. Tak trafiają do Mill Grove, małego, nieistotnego miasteczka. Kate Reese z każdą przeprowadzką upewnia się, że jej syn będzie chodził do dobrej szkoły, co przysparza mu mnóstwa zmartwień (jest dyslektykiem), gdyż zawsze ciężko mu nadążyć z nauką za resztą klasy. Pewnego dnia, gdy czeka aż mama odbierze go ze szkoły dostrzega na niebie dziwaczną chmurę. Ku jego zaskoczeniu, nienaturalny fenomen pogodowy zdaje się go rozumieć i odpowiadać na jego pytania. Zafascynowany chłopiec idzie za chmurą, która prowadzi go w głąb lasu. Od tego momentu już nic nie będzie takie samo.

„Imaginary Friend” to taki miks serialu “Stranger Things” i powieści Stephena Kinga. Mamy tu grupę dzieciaków, którzy pakują się w kłopoty, małe miasteczko, dobrego szeryfa i matkę, która jest gotowa na wszystko, by zapewnić swojemu synowi lepsze życie niż jej własne. Dzięki temu, że książka jest tak obszerna, poznajemy bohaterów bardzo dobrze, ich marzenia i plany na przyszłość, ich obawy i złe wspomnienia. Również pozostali mieszkańcy Mill Grove są dobrze opisani. Szybko więc przywiązujemy się do postaci i zapartym tchem śledzimy ich poczynania. Rozdziały są pisane z perspektywy różnych osób. Autor umiejętnie nakreślił różnice w postrzeganiu świata przez dzieci i dorosłych, co mocno widać, gdy porównujemy styl w jakim są napisane.

Książka jest horrorem, więc pewnie zastanawiacie się, czy jest straszna. Miejscami potrafi być naprawdę niepokojąca, a im dalej czytamy tym bardziej przerażająco się robi. Ale nie przez brutalne opisy, a bardziej przez budowanie napięcia, granie na wyobraźni czytelnika i naszych obawach tego, co może się czaić w ciemności.

Chociaż sam pomysł istnienia równoległej rzeczywistości do naszej nie jest niczym nowym, to już postacie, które ten świat zamieszkują są naprawdę oryginalne i unikatowe. Mamy tu przerażającą Syczącą Panią, armię jeleni, która jej służy i pocztowych ludzi, z zaszytymi oczami i ustami. I oczywiście Miłego Człowieka. Miałam szczęście być niedawno na wydarzeniu, gdzie Stephen Chbosky opowiadał o tej książce i jak powstawała. Podzielił się on z publicznością masą anegdotek wyjaśniających skąd wzięły się różne motywy. Przykładowo, autor wspominał, że niegdyś często widywał na podwórzu swojego domu jelenie wychodzące z lasu i był to bardzo miły widok. Ale kiedy czasami pojawiało się tam całe stado i gapiło się na niego beznamiętnie, stawało się to dość niepokojące. Stąd wzięła się armia dzikich zwierząt na usługach Syczącej Pani.

Chrześcijaństwo gra w tej książce znaczącą rolę. Jak można się domyślić, w małomiasteczkowej społeczności kościół jest ważną instytucją i wielu mieszkańców jest zagorzałymi katolikami. Znajdziemy tu dużo biblijnych symboli, jak odwieczna walka dobra ze złem, pokuta za grzechy czy wiara chroniąca przed ciemnością. Słyszałam, że wielu czytelnikom się to nie spodobało, ale mi kompletnie to nie przeszkadzało, wręcz pasowało do opowieści. Dla mnie nie ma znaczenia czy to religia katolicka, muzułmańska, czy buddyzm. To idee, w które ludzie wierzą są ważne i stanowią część życia. A podkreślanie, że miłość i przebaczenie są silniejsze od zła to nie tylko religijny symbol.

Bardzo polecam tę książkę, nawet pomimo tego, że niektóre zwroty akcji nie do końca mi się podobały. Nie czytałam pierwszej książki autora, ale po lekturze „Imaginary Friend” dodałam ją do swojej listy, gdyż bardzo podoba mi się jego styl. Ma wyjątkowy talent do snucia opowieści, widać to zarówno w książce, jak i podczas jego wypowiedzi na spotkaniu. Żeby Was skusić jeszcze bardziej, to zdradzę, że wkrótce będziemy się mogli spodziewać również ekranizacji tej powieści. Autor przyznał, że będzie chciał się nią zająć w ciągu najbliższych trzech lat. Nie ma więc na co czekać, tylko trzeba czytać!

****