Dom Ziemi i Krwi

Tytuł
Dom Ziemi i Krwi
Autor
Sarah J. Maas
Data premiery
20/05/2020
Liczba stron
560 + 560
Wydawnictwo
Uroboros

“Dom ziemi i krwi” autorstwa Sarah J. Mass był długo wyczekiwaną przez fanów pozycją, tym razem autorka serwuje nam nie powieść młodzieżową a urban fantasy dla dorosłych. Na wstępie od razu zaznaczę, że niniejsza recenzja obejmuje oba tomy powieści, gdyż dla mnie tworzą one nierozerwalną całość – w Polsce zostały wydane w dwóch częściach jedynie ze względu na jej obszerność. Moim zdaniem ocenianie połowy książki mija się z celem, więc w poniższym tekście odniosę się do całości.

„Dom ziemi i krwi” różni się od poprzednich dzieł autorki przede wszystkim osadzeniem akcji w nowoczesnym świecie. Mamy tu oczywiście znane i uwielbiane przez wszystkich Fae, jak również całe zastępy innych fantastycznych stworzeń – aniołów, demonów, zmiennokształtnych, wampirów… długo by wymieniać całe gatunkowe bogactwo. Jednak oprócz magii i specjalnych zdolności mamy tu również broń palną, telefony komórkowe skutery i wszelkie inne technologiczne zdobycze cywilizacji. Autorka bardzo umiejętnie połączyła ze sobą te wszystkie wątki tworząc bardzo ciekawy świat z wielkim potencjałem.

Co mi nie do końca przypadło do gustu, to wprowadzanie czytelnika to tego świata. Informacji do przyswojenia jest tu naprawdę ogrom, i czytając pierwsze trzy rozdziały byłam tak zagubiona, że nie miałam pojęcia o czym właściwie czytam. Wydawało mi się, że autorka na siłę próbuje nam wcisnąć jak najwięcej danych, na pierwszych kilkudziesięciu stronach, by potem przejść do właściwej historii, gdzie każdy będzie się czuł jak w domu. Niestety, to nie do końca tak działa. Od wszystkich tych nazw, skrótów, miejsc i nudnych wstawek historycznych tylko rozbolała mnie głowa, a żadnych nazw własnych nie zapamiętałam. Niektórych skrótów nie potrafię nawet rozwinąć po przeczytaniu całej powieści… Myślę, że przy tak bogatym świecie przydałby się aneks na końcu książki, gdzie można by umieścić wszelkie dane opisowe świata, żeby w razie zagubienia czytelnik mógł sobie zerknąć o co z tą konkretną rzeczą chodziło.

Jeśli chodzi o sam fakt podjęcia się przez autorki powieści fantastycznej dla dorosłych, to nie jestem do końca przekonana czy to się udało. Oprócz dużego zagęszczenia wulgaryzmów i większej ilości scen i aluzji seksualnych, ta powieść wcale nie różni się klimatem od „Dworów”. Czasem miałam nawet wrażenie, że tych wulgaryzmów jest zbyt wiele i wciskane są w każdej możliwej sytuacji, nawet jeśli nie do końca tam pasują. Jakby był to jedyny wyznacznik, że owszem, jest to książka dla dorosłych.

W samej opowieści znajdziemy za to wszystko, za co tak uwielbiamy Sarah J. Maas. Bohaterowie są wyraziści, każde z nich jest wyjątkowe na swój sposób i z pewnością zapadają w pamięć. Mnie tradycyjnie główna bohaterka irytowała niepomiernie na początku książki, jednak wraz z rozwojem historii zmieniała się na lepsze. Książka jest bardzo obszerna, liczy sobie ponad 1000 stron, więc akcja rozwija się nam dość mozolnie. Muszę przyznać, że miejscami mnie nużyła. Sam wątek kryminalny, który jest osią powieści jest moim zdaniem dość prosty. Bohaterowie podążają za pozostawionymi im tropami, odkrywają wiele zaniedbań w śledztwie, o których dziwnym trafem nikt wcześniej nie pomyślał i za każdym razem, gdy pojawia się nowy świat robią wielkie „Oh!” i węszą w nowym kierunku. Jednak biorąc pod uwagę, że autorka jest specjalistką od fantastyki, a nie kryminałów, przymknęłam na to oko.

Końcówka książki jest epicka w najlepszym tego słowa znaczeniu. Tak naprawdę książka wciągnęła mnie dopiero od momentu pewnego wielkiego zwrotu akcji (niestety nie jakoś super zaskakującego), czyli od jakiejś drugiej połowy drugiego tomu. Ale jak już się zaczęło dziać to pełną parą i z pompą! Autorka błyszczy w takich momentach. Potrafi trzymać czytelnika w napięciu przez jakieś 200-300 stron, a to naprawdę duży wyczyn.

Podsumowując, „Dom ziemi i krwi” jest bardzo obiecującą pozycją. Było tu jednak wiele szczegółów, które mnie irytowały i sprawiały, że wciągnięcie w ten nowy świat zabrało mi dość dużo czasu. Jestem jednak pewna, że fanom autorki z pewnością jej najnowsza pozycja przypadnie do gustu.

***