Gorączka Ciboli

Tytuł
Gorączka Ciboli
Autor
James S. A. Corey
Data premiery
05/05/2015
Liczba stron
611
Wydawnictwo
Orbit

“Gorączka Ciboli” to czwarta część serii “Ekspansja”. Gdy tylko otwarły się wrota do nowych układów gwiezdnych, pierwsi odważni śmiałkowie wyruszyli w nieznane by skolonizować obiecujące, nowo odkryte planety. Jedną z nich jest Ilus. Pasiarze jako pierwsi docierają na jej powierzchnię i od razu zaczynają budowę swojej kolonii. Pomimo, że warunki są podobne jak na Ziemi, to życie tam nie jest łatwe. Jednak dzięki bogatym złożom cennej rudy osadnicy są w stanie zarobić dość, by zapewnić sobie wszelkie niezbędne surowce, których na planecie brakuje. Problem pojawia się jednak wraz z przybyciem statku Ziemskiej korporacji, która nabyła legalnie wyłączność do eksploatacji planety oraz wszystkiego, co się na niej znajduje. Konflikt wisi w powietrzu, grożąc złamaniem kruchego pokoju pomiędzy dwoma frakcjami. Czy znajdzie się ktoś, kto podejmie się bezpiecznego spacyfikowania obu stron? Oczywiście, że tak – James Holden.

Świetnie się bawiłam czytając tę książkę. Opisy Ilus i jego dziwacznego ekosystemu były bardzo zajmujące i na tyle szczegółowe, że można było poczuć na własnej skórze jak ciężko koloniści walczą o przetrwanie w nieprzyjaznych warunkach. Dodatkowo, konflikt pomiędzy dwoma frakcjami zaczyna się już od pierwszych stron i eskaluje z każdym kolejnym rozdziałem.

Oczywiście, jakby tego było mało, bardzo szybko okazuje się, że nowa, obiecująca planeta wcale nie jest taka przyjazna. Kiedy wszystko, co do tej pory osiągnęli koloniści rozpada się w ciągu kilku godzin, antagoniści zmuszeni są do współpracy, jeśli chcą przetrwać. Chociaż nawet w najbardziej ekstremalnej sytuacji obie frakcje znajdują sposoby na podsycanie konfliktu, podczas gdy Holden próbuje uratować ich wszystkich.

Mamy tu również zagadkę twórców protomolekuły do rozwiązania. Holden ma ręce pełne roboty próbując jednocześnie nie dopuścić, by ludzie pozabijali się nawzajem i znaleźć sposób na wykorzystanie albo dezaktywację technologii obcych.

Ta część podobała mi się lepiej niż “Wrota Abaddona”. Rozdziały z punktu widzenia różnych bohaterów były ciekawsze i sama opowieść bardziej intrygująca i dynamiczna. Ponadto, mam wrażenie, że było tu więcej załogi Rosynanta, co zawsze jest dużym plusem, gdyż to właśnie ci bohaterowie sprawiają, że serię czyta się tak dobrze.

****